🎲 Dlaczego Nie Wolno Straszyć Ciężarnej

Antarktyda to lodowa i śnieżna pustynia, która u wielu budzi ciekawość i podziw. Zdumienie wynika częściowo z tego, że praktycznie nikomu nie wolno podróżowa

Ciąża to wyjątkowy okres w życiu kobiety. Jest coś magicznego w tych 9 miesiącach, kiedy pod sercem matki powstaje nowe życie. Chociaż nauka i medycyna bardzo się rozwinęły przez ostatnie kilkanaście lat, wciąż można się spotkać wieloma zabobonami i przesądami związanymi z ciążą. Najczęściej można o nich usłyszeć od przedstawicielek starszego pokolenia, głównie babć. Współcześnie większość kobiet traktuje ciążowe przesądy z przymrużeniem oka. Wiele ludowych mądrości dotyczących ciężarnych kobiet nie ma żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale niektóre z nich mają logiczne wytłumaczenie. W ciąży nie można nosić łańcuszków ani korali, bo dziecko udusi się pępowiną Jeden z popularniejszych i bardziej drastycznych przesądów. Na szczęście nie ma żadnego związku pomiędzy noszeniem przez matkę biżuterii na szyi, a ryzykiem owinięcia się pępowiną przez dziecko. Kobieta w ciąży nie powinna być na pogrzebie W innej wersji ciężarna nie powinna tylko oglądać zmarłego ani iść w kondukcie żałobnym. Podobno może to doprowadzić nawet do śmierci dziecka. W tym przesądzie jest nieco prawdy, ale nie chodzi o żadne złe siły, tylko stres i negatywne emocje, które często towarzyszą ostatniemu pożegnaniu. Kobieta w ciąży powinna unikać silnie stresujących sytuacji, a pogrzeb do przyjemnych uroczystości nie należy. W skrajnych przypadkach uczestnictwo ciężarnej w pogrzebie może mieć negatywne skutki dla dziecka. Tutaj decyzję należy zostawić ciężarnej. Jeżeli chce pożegnać zmarłego i czuje się na siłach nie należy jej tego zabraniać. Z drugiej strony jeżeli nie chce z jakichś przyczyn uczestniczyć w tej uroczystości, również trzeba jej wolę uszanować. Nie wolno głaskać zwierząt futerkowych, bo dziecko urodzi się z sierścią Dziwaczny i niedorzeczny przesąd, ale usłyszałam go na własne uszy. Zwierzęta, szczególnie dzikie lub chore, mogą stanowić pewne zagrożenie dla płodu, ale na pewno kontakt z nimi nie spowoduje, że nasz potomek będzie miał sierść na ciele. Kobiecie w ciąży się nie odmawia To akurat bardzo przyjemny przesąd. Przynajmniej dla ciężarnych. Owszem kobieta spodziewająca się dziecka wymaga specjalnego traktowania, opieki i wyrozumiałości, ale bez przesady. Ciąża to piękny czas, ale również pełen niedogodności i miło jeżeli przyszła matka może liczyć na specjalne względy np. ustępowanie miejsca siedzącego, przepuszczanie w kolejce czy zaspokajanie kulinarnych zachcianek. Ale stwierdzenie, że kobiecie w ciąży się nie odmawia to trochę przesada. W czasie ciąży nie wolno myć okien i wieszać prania Ten przesąd ma swoje logiczne uzasadnienie i faktycznie spodziewając się dziecka, lepiej te obowiązki przerzucić na kogoś innego. W ciąży nie powinno się zbyt długo trzymać rąk w górze, ponieważ może to spowodować zaburzenia krążenia, omdlenia czy naciągnięcie mięśni brzucha i więzadeł. Nie ma tutaj żadnej magii ani tajemnicy. Po prostu dla ciężarnych długie trzymanie rąk w górze nie jest korzystne, dlatego zaleca się rezygnację z mycia okien czy wieszania prania. Nie kupuj wyprawki przed porodem Podobno przynosi to pecha. Moim zdaniem nie kupienie wyprawki przed porodem dopiero powoduje problemy. Brak niezbędnego wyposażenia dla noworodka to ogromnie stresująca sytuacja. Trzeba dziecko wykapać, przebrać, nakarmić a nie ma czym. Nie polecam. Po porodzie naprawdę nie ma za bardzo czasu ani siły, żeby kompletować wyprawkę. Argumentem, żeby nie kupować rzeczy dla dziecka przed porodem może być fakt, że nie mamy pewności czy urodzi się chłopiec czy dziewczynka ani jak duży będzie nasz noworodek. Czasami zdarza się, że zakupione ubranka są za małe lub za duże. Albo różowe dla chłopca. Rada? Lepiej kupować trochę większe ciuszki (a więc rozmiar 62, nie 56) i w neutralnych kolorach. Córka „kradnie” matce urodę, więc jeżeli kobieta ładnie wygląda w ciąży, to będzie chłopiec Nie widzę tutaj żadnego logicznego wytłumaczenia. Ewentualne zmiany wyglądu w ciąży związane są z hormonami i samopoczuciem ciężarnej, a nie z płcią dziecka. Bardzo nie lubię tego przesądu, bo stawia on matkę i córkę w pozycji rywalek jeszcze przed narodzinami tej drugiej. Niedługo przed rozwiązaniem kobieta brzydnie Usłyszałam to od położnej. Podobno w ten sposób poznaje ona, która z pacjentek niebawem będzie rodzić. Ma to związek z hormonami. W ciele kobiety gromadzi się woda i twarz robi się nieco opuchnięta. Najgłupsze przesądy i zabobony dotyczące ciąży Niektóre przesądy ciążowe są tak niedorzeczne i dziwne, że ciężko jest je wytłumaczyć czy w ogóle w jakikolwiek sposób skomentować. Co ciekawe, wiele z cały czas można usłyszeć i to nie w formie ciekawostek, a jako faktyczne ostrzeżenie. Kobieta w ciąży nie powinna patrzeć przez dziurkę od klucza/judasza, bo dziecko urodzi się zezowate Nie należy pić wody mineralnej, bo dziecko może mieć wodogłowie W ciąży nie wolno siadać po turecku, bo dziecko będzie miało krzywe nogi Jeżeli ciężarna często ma zgagę, dziecko będzie bardzo owłosione Jeżeli przyszła matka podczas zmywania naczyń obleje się wodą, dziecko będzie alkoholikiem Lepiej w ciąży zrezygnować z makijażu, w przeciwnym wypadku dziecko zejdzie na złą drogę Ciężarna nie powinna także golić nóg, bo dziecko urodzi się łyse Jedzenie truskawek w ciąży spowoduje, że dziecko będzie miało czerwone znamiona Kobieta, która spodziewa się dziecka nigdy nie powinna siadać tyłem do kierunku jazdy. Dlaczego? Bo wówczas płód ułoży się pośladkowo A wy z jakimi ciążowymi przesądami się spotkałyście? Wierzycie w takie rzeczy czy nie za bardzo? Jeśli wolisz kierować się wiedzą niż przesądami, te książki mogą cię zainteresować:

Należy jak najszybciej wezwać profesjonalną pomoc. Jeśli to możliwe – wyślijmy wybraną osobę z tłumu po defibrylator AED. Nie musimy obawiać się użycia defibrylatora w przypadku kobiety ciężarnej. Nie ma bowiem żadnych dowodów wskazujących na niekorzystny wpływ defibrylacji kobiety w stanie zagrożenia życia na serce płodu. Pomogli wiewiórce w czasie porodu, interweniowali w sprawie saren, lisów i młodych ptaków – ponad 30 wyjazdów na przełomie maja i czerwca zanotowała Straż Miejska w Puławach do tego typu zdarzeń. Trwa okres lęgowy i na terenie miasta można znaleźć wiele różnych gatunków ( do strażników przyszła jedna z mieszkanek Puław, która znalazła rannego dzięcioła. – Prawdopodobnie w nocy uderzył w okno, bo dziecko zwróciło mi uwagę, że coś stuknęło w okno. Rano wychodzę na balkon, a tu niespodzianka: taka „kupka nieszczęść” siedzi. Wzięłam go i przyszłam do straży miejskiej. Mieszkamy niedaleko lasu, stąd zwierząt jest sporo. Niedawno moja znajoma znalazła jeża, który utknął w płocie. Była akcja ratunkowa. Udała się i jeża odwieziono go do lasu – opowiada puławianka.– Najwięcej interwencji dotyczy ptaków, ale były listy, sarny – mówi starszy inspektor Dariusz Kałdonek ze Straży Miejskiej w Puławach.– W tej chwili mamy okres lęgowy ptaków. Bardzo często takie nieopierzone młode znajdują się pod drzewami na trawnikach. To są ptaki, które uczą się życia. Często nie umieją jeszcze latać, ale zawsze są pod opieką dorosłych. Nie zabieramy takich ptaków. Omijamy je. Zabezpieczamy nasze domowe koty czy psy, żeby nie zrobiły tym małym ptakom krzywdy – apeluje Izabela Giedrojć, kierownik Działu Zieleni Zarządu Dróg Miejskich w Puławach. – Te ptaki na pewno same sobie poradzą.– Zwierzyna leśna coraz częściej pojawia się w obszarach zabudowanych. Na terenie miasta takie przypadki powinny być zgłaszane do straży miejskiej – tłumaczy Leopold Leszko, specjalista służby leśnej z Nadleśnictwa Puławy.– Jest dużo dzikich zwierząt, które na stałe bytują w osiedlach. Lisów jest ogromna liczba, podobnie jak kun. A tam, gdzie tylko jest maleńki park, przychodzą też sarny – apeluje członek Koła Łowieckiego nr 91 „Azotrop”, Zbigniew Szymański. – Nie wolno płoszyć, straszyć, wyganiać takiego zwierzęcia, bo wpadnie ono w panikę. Sarenka ucieknie, ale jeleń czy łoś może wyrządzić krzywdę sobie, ale i człowiekowi.– Mamy opracowaną procedurę dotyczącą dziki zwierząt, które pojawiają się na terenie naszego miasta. Pierwszym kontaktem jest straż miejska. Tam należy zgłosić zdarzenie. A ona za pomocą monitoringu albo jadąc w teren weryfikuje takie zgłoszenie. Jeżeli istnieje taka konieczność, wzywamy też lekarza weterynarii – wyjaśnia Sylwia Żądełek, kierownik Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Puławy.– Ostatnio udzielaliśmy bardzo nietypowej pomocy. Trzy, cztery dni temu patrol dostał zgłoszenie o rannej wiewiórce. Okazało się, że zwierzę ma objawy porodowe. Odbyła się „akcja porodowa”. Wiewiórka została dowieziona do lecznicy – opowiada Dariusz Kałdonek.– Na razie wiewiórka przebywa w lecznicy i czeka na rozwiązanie – informuje Sylwia wskazuje na to, że strażnicy miejscy już niedługo będą mogli się czuć „ojcami chrzestnymi” młodej błędem jest zabieranie młodych osobników z ich naturalnego środowiska. Dotyczy to przede wszystkim ptaków, które wydają się chore, a w rzeczywistości uczą się latać i dlatego znajdują się poza / opr. ToMaFot.
W dbaniu o zęby nie wolno przesadzać. Dentysta tłumaczy dlaczego. Lek. dent. Bartłomiej Karaś. 25.08.2022. Aktualizacja: 25.08.2022 15:10. Dbanie o zęby oraz regularne wizyty kontrolne u stomatologa to najlepszy sposób na uniknięcie niepożądanych infekcji. Niestety wiele osób, chcąc mieć śnieżnobiały uśmiech, przesadza z
Jestem w 6 miesiącu ciąży. Chcę wynająć mieszkanie w Warszawie, dwa pokoje, winda, podjazd dla wózków. Z luksusów interesuje mnie widna kuchnia i balkon. Wchodzę na kilka grup i portali, gdzie są oferty mieszkaniowe, celuję w pierwsze pięć mieszkań, cena wynajmu to minimum 2300 zł plus opłaty. Drogo jak na macierzyństwo bez etatu i na freelansie, ale nie mam wyjścia. W kawalerce w, której mieszkałam dotychczas, nie zmieści się nawet łóżeczko i przewijak. Mieszkania, które znajduję, są po remoncie, w pełni wyposażone, kaucja to kwota miesięcznego wynajmu. Na wstępie będziemy musieli zapłacić około 5 tysięcy złotych. Odpowiadam na oferty: jesteśmy małżeństwem spodziewającym się dziecka, mąż pracuje w telewizji, a ja jestem reporterką. Chcemy wynająć mieszkanie na dłuższy czas, jesteśmy spokojnymi ludźmi, założyliśmy rodzinę, chcemy mieć przyjazny dom. Pierwsza odpowiedź spływa po kilku minutach. Paweł z firmy pośredniczącej w wynajmach oddzwania na moją prośbę o kontakt: „Witam, właściciel nie jest zainteresowany wynajmem mieszkania parze z dzieckiem”. „Jestem w ciąży, dziecko urodzi się za trzy miesiące, zanim zacznie chodzić i rysować po ścianach umowa najmu się skończy” – odpowiadam. „No, przykro mi” – mówi Paweł – „może państwu nie być łatwo coś znaleźć, u nas nie ma takich ofert”. Kolejna odpowiedź przychodzi po godzinie, również agencja nieruchomości: „Niestety, właściciel nie jest zainteresowany wynajmem” – mówi męski głos przez telefon. „W ofercie informuje pan, że chętnie wynajmie mieszkanie studentom, dlaczego nie kobiecie ciężarnej?” – pytam. „To decyzja właściciela” – odpowiada. „A może macie państwo w agencji mieszkania dla rodzin z dziećmi?” – pytam. „Sprawdzę i oddzwonię”. Nie oddzwania. Po kilku dniach udaje nam się umówić na obejrzenie pierwszego mieszkania: jest winda, jest podjazd dla wózków. Decydujemy się niemalże od razu po wejściu, ale okazuje się, że bierzemy udział w castingu, musimy poczekać, aż mieszkanie obejrzą wszyscy umówieni chętni. Jesteśmy drudzy, a po nas jest jeszcze 12 osób. Właścicielka zastrzega, że okres wynajmu jest ruchomy, może na rok, a może na dłużej. Odpowiadamy, że to nie problem, możemy wprowadzać się od razu i od razu zrobić przelew. Właścicielka odzywa się następnego dnia wieczorem, casting wygrała inna para. „Dla państwa to lepiej, powinniście wynająć mieszkanie na dłużej, a nie tylko na rok, w końcu będą mieć państwo dziecko” – pisze. Inny właściciel początkowo nie chce wynajmować mieszkania parze z dzieckiem, pisze, że ma drogi sprowadzany z Włoch parkiet. Po chwili proponuje, że za dodatkową opłatą – podwyższeniem czynszu, aneksem do umowy, w którym zobowiążemy się nie dokonać żadnych zniszczeń i opłaceniem z tego tytułu notariusza – może ewentualnie wynająć mieszkanie. Musielibyśmy zapłacić około 7 tys. zł na wstępie. Dostaję jeszcze kilka odmów od agencji i prywatnych właścicieli. Kończę poszukiwania zrezygnowana po wiadomości: „Nie wynajmę ciężarnej z prostego powodu, nie będę pani utrzymywać, w razie gdyby pani przestała płacić”. Kolejne wiadomości są bardziej pozytywne, nie ma problemu z wynajmem ciężarnej, ale mieszkania nie mają windy albo podjazdu dla wózka. Zza lady brzucha nie widać Do 6. miesiąca rzadko ktoś ustępuje mi miejsca w komunikacji miejskiej. Znajomi mówią, że mój brzuch jest mało widoczny i nie każdy zwróci na niego uwagę, namawiają mnie, żebym prosiła wprost o ustąpienie miejsca. Nie mam jednak odwagi usłyszeć, że jestem roszczeniową matką, bo chcę usiąść. Przez większość ciąży, jadąc metrem albo tramwajem, kiedy wszystkie miejsca siedzące są zajęte – stoję. Ustępują mi głównie kobiety około pięćdziesiątki, czasem starsze. Odwagi nabieram dopiero w 8. miesiącu, kiedy ciąża jest już widoczna, i nikt nie może zarzucić mi, roszczeniowej postawy w domaganiu się jej zauważania. Ale niewiele to zmienia. Zazwyczaj stoję w metrze od pierwszych ursynowskich stacji aż do centrum. W kioskach stoję w kolejkach, przegrywam ze spieszącymi się do pracy ludźmi. Omijają mnie, wpychają, wyprzedzają, przyspieszają na mój widok, idąc do kasy. „Jestem w ciąży, nie widzi pan?! Niech pan mnie chociaż nie pcha!” – komentuję. Młody mężczyzna mierzy mnie wzrokiem, nic nie mówi, omija i biegnie dalej przed siebie. Pytam ekspedientek w kioskach, czy nie obowiązuje ich wewnętrzne prawo korporacji dotyczące pierwszeństwa dla ciężarnych. Pytam, czy przechodzą szkolenia w zakresie obsługi klientów wymagających większej uwagi, czy ich firma wyraża wolę obsługi poza kolejką. Z ośmiu zapytanych tylko jedna potwierdza, że jej firma uczula na obecność ciężarnych i osób z niepełnosprawnością. Reszta albo nie pamięta, albo nie odnosi się do pytania. „Zza lady nie widzę, że pani ma brzuch” – odpowiadają, albo: „A skąd ja mam wiedzieć, kiedy przy kasie stoi ciężarna? Trzeba mówić a nie czekać”. Zaczynam więc mówić. Kiedy mój brzuch ma obwód około 100 cm, nadal nie zauważają mnie klienci sklepów takich jak Żabka, Tesco czy Ikea. Kiedy chcę skorzystać z prawa do pierwszeństwa, omijam kolejkę i ustawiam się przy kasie. Jestem gotowa na wzywanie menedżera, w razie gdyby kasjerka nie była pewna, czy może mnie obsłużyć bez kolejki. Słyszę wtedy stłumione głosy z kolejek: „Ludzie tu stoją, nie widać?”. Odwracam się do kolejki profilem, pokazując brzuch, idąc do kasy, staram się go mocno eksponować, aby uniknąć dyskusji. „Jestem w ciąży” – mówię w odpowiedzi na szmery i komentarze. „A ja mam kartę inwalidzką, tylko w domu, bo nie wzięłam” – słyszę . „I co? Też mam być roszczeniowa?”. „Dobra przepuście ją, bo tu urodzi” – dobiega inny głos. Patrzę na ekspedientkę marketu, nie reaguje na komentarze. „Ja nie mogę tyle stać, bo zemdleję” – mówi kobieta, która stoi za mną. Zostawia zapakowany wózek na środku i wychodzi ze sklepu. „Muszę ją przepuścić, bo mi polecą po premii” – wyjaśnia ekspedientka klientom w kolejce. „Zza lady nie widzę, że pani ma brzuch” – odpowiadają, albo: „A skąd ja mam wiedzieć, kiedy przy kasie stoi ciężarna? Trzeba mówić a nie czekać”. Zaczynam więc mówić. Dzwonię do Żabki, to właśnie w kilku warszawskich sklepach tej sieci stałam w kolejkach najczęściej, nie zauważyłam oznaczeń dotyczących pierwszeństwa, nigdy też kasjer nie wyłowił mnie z kolejki oczekujących. Pytam, jakie jest oficjalne stanowisko sieci sklepów, co do obsługi kobiet ciężarnych. Kierownicy proszą o adresy konkretnych placówek, w których nie obsłużono mnie poza kolejnością. W żadnej z franczyz nie zostałam przepuszczona w kolejce, ale dla przykładu podaję jeden adres. Biuro prasowe odpowiada: „Niezwłocznie podjęliśmy działania, aby wyjaśnić tę sytuację z franczyzobiorcą, ponieważ opisane zachowanie nie jest zgodne ze standardami naszej sieci i dobrymi zwyczajami”. Do sklepu wracam już po porodzie, na szybie wisi wydrukowana na szybko kartka z informacją o pierwszeństwie dla ciężarnych. Nie jestem już w ciąży, wpadłam na szybkie zakupy z moją kilkutygodniową córką, znowu stoję w kolejce, nikt mnie nie widzi, ani nie proponuje pierwszeństwa. Wysiadam, nie? 8 rano, jadę metrem do lekarza na USG. Już w momencie umawiania wizyty zaczynam przejmować się, że trafię na godzinę szczytu. W metrze około 70-letnia kobieta ustępuje mi miejsca: „Niech pani usiądzie, to nie jest dla pani bezpieczne, stać” – mówi. „Dziękuję, za chwilę zrobi się luźniej. Nic mi nie będzie” – odpowiadam. „Wystarczy, że ostro zahamuje, pani upadnie i szkoda słów. Nigdy bym sobie nie wybaczyła” – dodaje starsza pani. Obok niej siedzi młody mężczyzna. „Może mógłby pan ustąpić mi miejsca? Jestem w ciąży” – mówię do niego. Mężczyzna pakuje zwiniętą w rulonik gazetę do plecaka z naszywką polskiej flagi i orłem. Nie odzywa się, wyjmuje z kieszeni telefon. Pochylam się niżej, nie jestem pewna, czy mnie usłyszał. „Przepraszam” – mówię raz jeszcze. Mężczyzna wstaje gwałtownie, a ja na chwilę tracę równowagę. Kobieta chwyta mnie za rękę: „Proszę usiąść, naprawdę, nie ma co się denerwować” – mówi. Mężczyzna stojąc pod drzwiami, rzuca w moim kierunku: „No, już wysiadam, nie?”. Pozostali pasażerowie patrzą w telefony albo siedzą z zamkniętymi oczami. Oficjalne stanowisko ZTM jest jasne, rzecznik Tomasz Kunert tłumaczy mi, że w ZTM robią, co mogą, oznaczają miejsca, inwestują w kampanie społeczne, organizują spotkania w szkołach: „Z własnego doświadczenia wiem (poruszam się komunikacją publiczną), że panie nieraz mówią, że nie potrzebują” – mówi na koniec. Kamery, a nie ludzie „Dzień dobry, chciałam skorzystać z prawa do pierwszeństwa i odebrać list polecony”. Pracownik poczty, potakuje i na chwilę wychodzi na zaplecze. Wraca z listem. Wszystko się zgadza. „Czy mogłabym skorzystać z toalety? Jestem w 8. miesiącu ciąży, dotarłam tu na piechotę z domu, jest mi naprawdę ciężko” – pytam. „Nie mogę pani wpuścić na zaplecze, mamy tu kamery” – odpowiada. „Proszę mnie zrozumieć, kawiarnia obok jest jeszcze zamknięta, a do domu mam daleko” – ciągnę. „Niestety, przepraszam, jeśli panią wpuszczę, wyrzucą mnie z pracy” – dodaje. „Wyrzucą pana za wpuszczenie ciężarnej do toalety?” – nie dowierzam. „Nie ciężarnej, ale każdego. Przykro mi. Nie mogę pani pomóc. Niedaleko jest stacja benzynowa”. Podobne sytuacje spotkały mnie w bibliotece pod Warszawą, aptece, drogerii, supermarkecie i sieciowym sklepie RTV, gdzie przed wejściem można zaparkować na miejscu zarezerwowanym dla kobiet ciężarnych. „Mogę zaparkować tuż pod wejściem, ale nie mogę skorzystać z toalety?” – pytam. „Przykro mi takie mamy procedury, tu wszędzie są kamery” – odpowiada pracownik, rozglądając się po suficie. Do toalety pozwala iść mi jedna z kasjerek. „Nie chce mieć pani na sumieniu” – mówi. „Proszę iść do toalety pracowniczej, tylko chwileczkę, wezwę do pani ochronę”. Do toalety eskortuje mnie wysoki, umięśniony ochroniarz. Przez cały czas stoi przy drzwiach. Na koniec bez słowa odprowadza mnie z powrotem do kasy. Dopytuję Ilonę Federowicz, Menedżer ds. Relacji Zewnętrznych z firmy RTV EURO AGD, czy rzeczywiście wpuszczenie ciężarnej do toalety grozi zwolnieniem – zaprzecza. Sklep oferuje pomieszczenie socjalne, jeśli nie znajduję się w galerii handlowej, gdzie są toalety przeznaczone dla klientów wielu sklepów. Obrażeni wychodzą Wśród warszawskich marketów znalazłam jedną kasę, która jest oficjalnie dostępna bez kolejki dla kobiet ciężarnych i osób z niepełnosprawnością. To kasa w markecie LeClerc. Jest oznaczona na pomarańczowo i w widoczny sposób opisana. Ustawiają się do niej wszyscy klienci, ale uprzywilejowani mogą skorzystać z dzwonka, kasjerka zarządza wtedy sytuacją na taśmie i zaprasza osobę uprzywilejowaną. Na końcu kolejki do specjalnej kasy stoi młoda kobieta, jest w widocznej ciąży, na rękach trzyma kilkuletnią dziewczynkę. „Dlaczego stoi pani na końcu kolejki i nie zadzwoni dzwonkiem?” – dopytuję. Odpowiada wyraźnie poirytowana: „Jestem w 6 miesiącu ciąży. Nie chce mi się kłócić, przecież wszyscy widzą, że jestem w ciąży i mam dziecko na rękach. Dla świętego spokoju wolę postać, nie mam siły się stresować. Jak mnie nie widzi kasjerka, to trudno. Nie mam siły jeszcze użerać się z ludźmi”. Często chcąc skorzystać z dzwonka, osoby uprzywilejowane nie mają szans na szybką obsługę, ponieważ jeśli przed nimi stoi kilka osób przy taśmie, wyprzedzenie ich jest niemożliwe. Któregoś dnia proszę kasjerkę o wezwanie kierownika, z brzuchem ledwo mieszczę się w kolejce do kasy, nikt nie chce ustąpić, ani mnie przepuścić. „Jakbym miała do zrobienia zakupy, to bym przyszła rano i wieczorem. Jest pani na zwolnieniu, to ma pani dużo czasu. Nie musi pani robić zakupów o 16:00” – słyszę od eleganckiej kobiety. „Nie mam zwolnienia, nie mam etatu, pracuję tak jak i pani, tylko dodatkowo jestem w ciąży” – mówię. „To męża wysłać. A nie wymuszać” – odpowiada. Wzywam menedżera, który zarządzi kolejką, przeprasza za kasjerkę, w pierwszej kolejności przepuszcza mężczyznę na wózku inwalidzkim, który nie mógł skorzystać z pierwszeństwa, bo nikt z kolejki nie chciał zdjąć rozłożonych zakupów z taśmy. Następnie kasjerka obsługuje kobiety ciężarne, w tym mnie. Na środku zostają samotne wózki z zakupami pozostawione przez obrażonych klientów, którzy wyszli ze sklepu. Mailuję z siecią od 4 miesięcy, po każdej trudności przy kasie piszę do menedżera, opisuję dokładnie, co się stało. Coraz częściej zdarzają się kasjerki, które stają w mojej obronie, kiedy chcę skorzystać z pierwszeństwa, ale dominuje obojętność, nadal często spotykam się z wrogością. „Chcemy tworzyć w naszym sklepie otoczenie przyjazne dla wszystkich” – pisze do mnie Yann Bareil, dyrektor Ursynów. To fakt, tego nie można im odmówić. Francuski market zrobił dla kobiet ciężarnych więcej niż jakikolwiek inny sklep w Polce. „Ale jako konsumenci wszyscy musimy pracować nad zmianą mentalności – dodaje Yann Bareil. W mailach, które dostaję od menedżerów, jak refren przewija się zdanie: „Nie mamy wpływu na zachowanie naszych klientów”. Mam wrażenie, że market jest bezradny wobec polskiego klienta, oznakowanie kasy, szkolenie personelu okazuje się zawsze dziurawym sitem, przez które wypada narodowy stosunek do ciężarnych. ***** Rezygnujemy z wynajmu, zajmujemy mieszkanie, które jest własnością rodziny. Do końca ciąży robię zakupy w marketach i sklepach osiedlowych, unikam jedynie komunikacji miejskiej. Do samego końca ciąży nic się nie zmienia, mimo że z trudem się poruszam, w większości małych sklepów, na stacjach benzynowych i w marketach nie mogę liczyć na pierwszeństwo. Wyjątek stanowią Sephora i H&M. Przedstawiamy wam 9 zdań, których lepiej nie mówić w obecności ciężarnej - mogą ją zezłościć lub zasmucić. Większość z nich jest też po prostu nie na miejscu. Jeśli jesteś w ciąży i słyszysz czasem zdania typu: Lepiej wyśpij się na zapas przed porodem! Nawet nie wiesz, jaki poród jest straszny! Mój był taki długi Zdarzyło Ci się kiedyś usłyszeć, jak inni rodzice zwracają się do swojego dziecka: ”Bądź grzeczny, bo zabierze Cię Pan policjant!” A może samej zdarza Ci się mówić w ten sposób do pociechy? Zastanówmy się najpierw nad motywami, które kierują rodzicami wypowiadającymi takie słowa. Wydają się one być oczywiste: rodzic chce uspokoić swoje dziecko, skłonić do wykonania konkretnej czynności. Świadczy to niestety o nieumiejętności radzenia sobie z własnym dzieckiem. To co wydaje się „idealnym”, prostym rozwiązaniem może wpływać na psychikę Twojego dziecka teraz, ale i w się konkretnym przykładom. Jakie skutki może nieść ze sobą straszenie policjantem? Strach przed mundurem czy kombinezonem. Przypuśćmy, że nasze dziecko gubi się w markecie. Prawidłową reakcją, powinno być jego udanie się do ochrony stojącej przy kasach, samodzielnie lub z kimś dorosłym, kto zainteresował się spacerującym samotnie dzieckiem. Nie można dopuścić do sytuacji, kiedy dziecko boi się ochrony przez ich strój służbowy i woli „poczekać” na rodziców z kimś obcym (a jak wiadomo markety są ogólnodostępne dla wszystkich ludzi i nigdy nie wiadomo z kim oraz gdzie uda się nasze dziecko). Gdy maluch przywoływany jest do porządku poprzez słowa „Ten pan Cię zabierze” może to spowodować ogólny strach przez ludźmi i sprawić, że nasze dziecko będzie w przyszłości lękliwe oraz prawdopodobnie pojawią się problemy z nawiązywaniem zdrowych podobną sytuacją może być ta, w której to obcy ludzie zwracają się w żartach do dziecka słowami ”Nie chcesz iść z mamą? To chodź ze mną”. Z grzeczności rodzic nie zwróci uwagi takiej osobie, uśmiechnie się nawet, że jego dziecko jest tak przyjaźnie nastawione wobec innych. U dziecka natomiast może wykształcić się nadmierna ufność wobec ludzi nieznajomych, co również może okazać się niebezpieczne w miejscach zatłoczonych lub w wieku kiedy to już samodzielnie będzie mogło bawić się na dość często rodzice straszą starsze dzieci słowami „Inaczej porozmawiamy jak wróci tata/mama” jednoznacznie stawiając ojca/matkę w roli „tego złego”, który wybierze rodzaj kary. Dziecko w obawie przed karą zaczyna odczuwać lęk już na samą myśl o powrocie rodzica, często niewspółmiernie do wielkości przewinienia. Prowadzić to może do nerwicy, jak i wykształcenia się nieprawidłowej postawy wobec jednego z rodziców. Mniejsze dzieci do czasu powrotu ojca/matki mogą także zapomnieć za co tak naprawdę są karane, a takie odwlekanie w czasie spowoduje jedynie odczucie u dziecka, że jest karane bez także usłyszeć w dzisiejszych czasach straszenie dzieci „cyganem”. Jest to absolutnie niedopuszczalne jeżeli chcemy, aby u naszego dziecka wykształciła się prawidłowa postawa wobec innych kultur. Równie niedorzecznym sposobem straszenia jest „pójście na zastrzyk” jeżeli dziecko się nie uspokoi. Gdy naprawdę konieczne będzie szczepienie, dziecko w gabinecie lekarskim wpadnie w histerię, kumulując w sobie strach, który odczuwał za każdym razem, gdy coś „Babą Jagą” czy innymi postaciami z bajek sprawią, że nasze dziecko w świecie realnym będzie bało się elementów przypominających negatywną postać baśniową np. starszych pań, co w efekcie może doprowadzić do (w oczach rodziców) nie uzasadnionego lęku przed diabłem wyskakującym z lustra czy historiami zbyt strasznymi dla wieku w jakim znajduje się nasze dziecko może prowadzić do lęku przed ciemnością, strachu przed zasypianiem czy nawet do nerwicy i moczenia pamiętać również o tym, że dzieci lubią się bać – musi to być jednak strach kontrolowany. Bardzo często w bajkach pojawiają się potwory, a historie te mogą być czytane nawet przed snem. Warunkiem jest możliwość zapalenia światła, gdy dziecko o to poprosi czy nawet przerwania bajki/ zmiany zakończenia przez nawet po lekturze „strasznej” bajki dziecko będzie odczuwać lęk, bardzo łatwo można go zwalczyć. Wystarczy przykładowo pomalować pudełko, które będzie pełniło funkcję pułapki na „potwora”. Następnego dnia pudełko jest zamykane, a potwór w oczach dziecka nie ma szansy na ucieczkę. Jest to zupełnie inny, bezpieczny lęk w porównaniu do lęku, które dziecko może odczuwać, gdy straszymy je, aby było chcemy by nasz maluch był otwartym, odważnym dzieckiem nie należy go straszyć, a tłumaczyć racjonalnie w czasie rozmowy powody dla których powinien zachowywać się tak, a nie inaczej. Nie powinien huśtać się wysoko bo może spaść i zrobić sobie krzywdę, a nie dlatego, że za wysokie huśtanie trafi do domu dziecka czy porwie go wiedźma. Gdy maluch będzie pewien, że nikt go nie obserwuje, możliwe, że będzie samodzielnie próbował zrobić coś jest by pamiętać, że inteligentny mały człowiek odznacza się tym, że wie iż przechodzi się na zielonym świetle - nie dlatego że boi się policji, ale dlatego że ma świadomość, że może wpaść pod samochód.

Nie warto jednak ryzykować - szpinak jedzcie tylko przygotowany na świeżo. Odpuśćcie sobie odgrzewanie go. Czego nie wolno odgrzewać? Jajka. Jajka są na szczycie listy. Tak, usmażone czy ugotowane wcześniej jajka na zimno nie smakują już tak dobrze. Jednak ponowne odgrzewanie ich nie jest zbyt dobrym pomysłem. Dlaczego?

Cześć, dzisiaj obalimy pewien mit dotyczący tzw. "krzyży śmierci" oraz "złotych krzyży". Są to bardzo proste systemy oparte o dwie proste średnie kroczące, gdzie gdy krótsza przecina dłuższą od dołu mamy sygnał kupna, a gdy krótsza przecina dłuższą od góry mamy sygnał sprzedaży. Tak to wygląda w praktyce. Gdzie jest krzyż? ;) Powyżej indeks S&P500. Już gołym okiem widzimy, że system średnio się sprawdza i przecięcia średnich generują olbrzymią ilość fałszywych sygnałów. Jednak o tym za chwilę. Najpierw wyjaśnijmy sobie dlaczego taki system jest całkowicie bezsensowny i można go schować do szuflady. Zacznijmy może od tego czym jest prosta średnia krocząca. Chyba każdy zna definicję, prawda? Gdy nałożymy prostą średnią kroczącą na wykres otrzymamy: Wygładzony wykres ceny Opóźniony o n-okresów wykres ceny O ile skuteczność wygładzania w prostej średniej jest raczej mało użyteczna do budowy systemu to opóźnienie średniej jest gwoździem do trumny. Logika jaka stoi za sygnałem kupna lub sprzedaży jest... nielogiczna. Otóż bierzemy cenę i nie dość, że wyrzucamy z niej najbardziej wartościowe informacje poprzez wygładzenie to jeszcze opóźniamy ją o ileśtam dni. I te właśnie opóźnione i zniekształcone dane mają rzekomo stanowić sygnał kupna lub sprzedaży. Musicie wiedzieć, że wszystko co pokaże wam prosta średnia już zostało zawarte i wykorzystane przez osób grających price action, i dla was zostaną co najwyżej okruchy. Dlaczego więc tak często się mówi o właśnie tych formacjach? Oczywiście jest to mit analizy technicznej. A dlaczego ta technika "zadziałała" przy starcie bessy w 2007 roku? Odpowiedź jest prosta - systemy oparte o średnie całkiem dobrze mogą się sprawować przy ostrych, dynamicznych i długotrwałych trendach. Gdy w 2007 roku indeksy załamały się średnie nie miały innego wyjścia jak posłuchać się ceny i również szybko zmieniły kierunek. Gdy giełdy nie potrafią obrać kierunku lub gdy ruchy są mało dynamiczne (a tak prawdopodobnie będzie obecnie) to systemy oparte na średnich stają się bezużyteczne. Teraz troszkę testów. System oparty o SMA50 i SMA200 to system, który cały czas jest w rynku, nie obchodzą nas więc takie sprawy jak stop loss. Ten niewyobrażalnie skomplikowany system można zapisać za pomocą wyrafinowanej formuły w amibrokerze: Buy = Cross(MA(Close, 50), MA(Close,200)); Sell = Cross(MA(Close,200), MA(Close, 50)); No i odpalamy test na WIG20. Gramy na pozycji krótkiej i długiej. Wynik poniżej: Jak się okazuje sygnał na Polskiej giełdzie jest bezużyteczny i wynik stanowi dokładne przeciwieństwo założeń. 6 wygranych do 12 przegranych oznacza, że podczas sygnału "niedźwiedzia" powinniśmy kupować akcje, a podczas sygnału "byka" powinniśmy sprzedawać. Dziwne, nie? ;)No tak, ale to jest raczej niestatystyczne. Opieranie się na 18 obserwacjach nie jest obiektywne. Weźmy na ruszt S&P500 i S&P500. Dlaczego nie powinniśmy w tej sytuacji zwracać uwagi na takie wskaźniki jak zysk czy strata? Ponieważ pompa na SP500 trwa już ponad 80 lat, a indeks rośnie nieustannie i nie ma bata aby system pokazał inne wyniki niż kosmiczny zysk. My jednak skupmy się na tym ile mamy wygranych, a ile przegranych. Winners - 47,31%, lossers - 52,69%. Czyli podobnie jak z WIG20 - tutaj jednak mamy troszkę wyższe szanse niż jak przy rzucie blachę leci NIKKEI250, który jest chyba jedną z najtrudniejszych giełd do wnioski jak wyżej. Przy niedźwiedzim przecięciu średnich należy kupować, a nie sprzedawać akcje!Obecnie na WIG20 został wygenerowany sygnał "kupna" zaraz po sygnale "sprzedaży". Jednak o tym postaram się napisać już jutro, ponieważ taki sygnał może okazać się bardzo użyteczny, i co ważniejsze - statystycznie do sprawdzenia. Informacje podane w tym blogu są wyłącznie opinią autora. Podane informacje w żadnym wypadku nie stanowią rekomendacji kupna lub sprzedaży ani nie są zachętą do podejmowania jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych! Wszystkie decyzje inwestycyjne oparte na informacjach tutaj zawartych są podejmowane wyłącznie na własne ryzyko! PozrawiamKrzysiek

W autobusach miejskich w Jeleniej Górze nie wolno przewozić elektrycznych hulajnóg, bo są wyposażone w baterie litowo-jonowe i mogą w każdej chwili wybuchnąć – taki w każdym razie był powód wyproszenia z autobusu mężczyzny z hulajnogą, a następnie – gdy odmówił – wyprowadzenia go przez policję na oczach dzieci. Zaglądamy więc do regulaminu MZK w Jeleniej Górze

#14 457 Ja raz od teściów dostałam nowy zestaw noży.. chcieli je podarować drugiej synowej ale nie przyjęła i powiedziała im że "ostrych rzeczy się nie ofiaruje". Dla mnie to mega zabobon. Tak samo jak byliśmy na święta wielkanocne u nich i przyszedł brat mojego właśnie z żoną która też jest w ciąży i miała na ręku zawiązaną czerwoną wstążkę.. O wstążce słyszałam że na wózku się zawiązuje żeby ktoś dziecka nie zauroczył ale ze że w brzuchu może zauroczyć hahaha. Ja tam nie wierzę w takie rzeczy i trochę mnie to śmieszy. Zegarek dałam mężowi 10 lat temu i nie zapowiada się żeby nasze małżeństwo się skończyło Myślałam że już te czasy zabobonów minęły...
- Jeśli ktoś spodziewa się, że cena jakiegoś dobra wzrośnie, to szybciej decyduje się na jego zakup. Oczekiwania inflacyjne należy studzić. Ale nie wolno straszyć ludzi, że będzie 25 proc. inflacji, bo nie będzie. Nie będzie też niedoborów w warunkach gospodarki rynkowej.
Niektórzy przekraczając próg przychodni zauważają, że ich serce bije szybciej, pojawia się niepokój, a nawet rozdrażnienie. Takie objawy mogą występować u pacjentów, którzy mają syndrom białego fartucha. Na czym konkretnie polega to zjawisko? Spis treści: Co to jest syndrom białego fartucha? Jak objawia się syndrom białego fartucha? Dlaczego u niektórych osób występuje syndrom białego fartucha? Syndrom białego fartucha w ciąży Czy syndrom białego fartucha należy leczyć? Jak sprawdzić, czy to syndrom białego fartucha, czy może nadciśnienie tętnicze? Jak pomóc przezwyciężyć syndrom białego fartucha u dziecka? Sposoby na syndrom białego fartucha u dorosłych Co to jest syndrom białego fartucha? Syndrom białego fartucha (lub też efekt białego fartucha) to potoczne określenie zjawiska, które występuje zarówno u dzieci, jak i u dorosłych - polega na nagłym wzroście ciśnienia tętniczego krwi na widok personelu medycznego. Jest to niekontrolowana reakcja pacjenta, która powtarza się podczas kolejnych wizyt lekarskich lub procedur medycznych. Zjawisko to jest dosyć częste, mówi się, że może dotyczyć nawet 20 procent pacjentów dorosłych, a także 22-45 procent dzieci i młodzieży diagnozowanych z powodu podwyższonego ciśnienia. Co ciekawe, częściej syndrom białego fartucha występuje u kobiet niż u mężczyzn, a także częściej, gdy pacjent ma kontakt z lekarzem niż z innym członkiem personelu medycznego np. pielęgniarką. Jak objawia się syndrom białego fartucha? Najczęściej efekt białego fartucha objawia się wysokim ciśnieniem tętniczym krwi, które zostaje stwierdzone podczas przeprowadzanego w gabinecie pomiaru. Podczas rozpoznania kluczowe jest to, by wartości pomiarowe były rozbieżne, najczęściej wyższe, pomiędzy wynikami uzyskanymi w placówce medycznej, a poza nią np. w warunkach domowych. Ponadto u pacjenta mogą występować także objawy takie jak: potliwość, uczucie gorąca i niepokoju, zaburzenia związane z pracą układu sercowo-naczyniowego, duszności, ból żołądka, problemy gastryczne, a czasami także omdlenia. Dodatkowo syndrom białego fartucha u dzieci objawiać się może także płaczliwością, krzykiem, rozdrażnieniem i histerią. Jak wygląda ciąża i poród kobiety z ciążowym nadciśnieniem tętniczym? Dlaczego u niektórych osób występuje syndrom białego fartucha? Efekt lub syndrom białego fartucha to reakcja organizmu wywołana lękiem, dlatego też występuje u osób, które obawiają się wizyty lekarskiej lub procedur medycznych. Zwiększone ciśnienie tętnicze krwi wynika z pobudzenia układu współczulnego, który regulowany jest przez czynniki psychiczne, dlatego też występuje tylko u osób zestresowanych, napiętych i pełnych obaw. Wizyty lekarskie lub procedury medyczne wywołują strach, gdyż większość osób boi się bólu, diagnozy, a czasami stresuje się rozmową z lekarzem np. o wstydliwych objawach. Samopoczucie tych osób pogarsza także atmosfera placówek medycznych - zarówno na dzieci, jak i dorosłych niekorzystnie wpływają medyczne akcesoria, zapach gabinetu, przygotowana leżanka itp. Często lęk jest nieuzasadniony i nawet pacjentom trudno określić jego przyczyny, które podświadomie mogą wzmagać poczucie niepewności i braku kontroli. Syndrom białego fartucha w ciąży Ciąża to stan, w którym kobiety bardzo często obawiają się o zdrowie i życie dziecka oraz swoje, dlatego też każda wizyta lekarska, badanie i inna procedura medyczna to dla nich duże obciążenie psychiczne. Częstsze przebywanie w placówkach medycznych przez kobiety w ciąży sprawia, że w obawie o zdrowie dziecka lub ewentualne komplikacje stresują się one częściej, niż standardowi pacjenci. Tym samym, gdy dochodzi do pomiarów ciśnienia tętniczego krwi u kobiet w ciąży, może zdarzyć się, że będzie występował u nich syndrom białego fartucha i wyniki będą zawyżone. Sprawdź: Hemofobia, czyli lęk przed widokiem krwi. Jak przeżyć ciążę bojąc się krwi? Trzeba jednak podkreślić, że lekarz bardzo dokładnie musi zbadać, czy u ciężarnej podwyższone ciśnienie jest wynikiem syndromu białego fartucha, czy też choruje ona na nadciśnienie. Jest to ważne, gdyż w drugim przypadku, gdy nadciśnienie jest umiarkowane, konieczne jest wdrożenie leków obniżających je, a gdy jest ciężkie, konieczna jest hospitalizacja. Ponadto u kobiety w ciąży chorującej na nadciśnienie tętnicze częściej wykonuje się niektóre badania (np. morfologię krwi, badanie czynności nerek, elektrolitów), a także monitoruje się ultrasonograficznie stan płodu. Domowe sposoby na nadciśnienie Nieprawidłowe - wysokie i bardzo wysokie - ciśnienie tętnicze krwi może wywoływać u ciężarnej stan przedrzucawkowy oraz rzucawkę, które stanowią zagrożenie dla matki, jak i dziecka. Brak interwencji może wywołać niedotlenienie wewnątrzmaciczne, przedwczesne odklejenie łożyska, przedwczesny poród, a nawet poronienie. Czy syndrom białego fartucha należy leczyć? Należy podkreślić, że syndrom białego fartucha nie jest chorobą, dlatego też nie wymaga leczenia. Tym samym, u pacjentów, u których zostanie stwierdzony nie stosuje się żadnych terapii ani leczenia farmakologicznego. Warto jednak pamiętać, że chociaż wyższe ciśnienie tętnicze krwi wywołane efektem białego fartucha z reguły nie jest groźne, to wielu specjalistów uważa, że może być prekursorem prawdziwego nadciśnienia tętniczego krwi, czyli jednostki chorobowej. Znaczące w tym jest to, że nagłe skoki ciśnienia, które występują często, nie są obojętne dla zdrowia i wpływają na nie negatywnie. Istnieją także badania (np. przeprowadzone w 2015 roku przez dr D. Tientecheu i zespół, opublikowane w Journal of the American College of Cardiology), które wykazały, że syndrom białego fartucha zwiększa ryzyko zawału mięśnia sercowego, niewydolności serca oraz innych chorób sercowo-naczyniowych. Dlatego też istotne jest postawienie diagnozy i podjęcie decyzji, czy w danym przypadku konieczne jest leczenie podwyższonego ciśnienia krwi. Jak sprawdzić, czy to syndrom białego fartucha, czy może nadciśnienie tętnicze? Aby sprawdzić, czy wzrost ciśnienia tętniczego krwi występuje tylko w placówce medycznej, czy też w warunkach domowych, należy przeprowadzać regularne, codzienne pomiary ciśnienia. Wykonując je w warunkach domowych przez dłuższy czas i np. 3 razy dziennie, pacjent upewni się, czy jego ciśnienie jest prawidłowe. Innym sposobem, by sprawdzić, czy podwyższone ciśnienie związane jest z syndromem białego fartucha, czy też wynika z nadciśnienia tętniczego krwi jest badanie holter ABPM (holter ciśnieniowy). Polega ono na noszeniu przy sobie niewielkiego urządzenia, które w ciągu 24 godzin monitoruje wartości ciśnienia tętniczego krwi. Jak pomóc przezwyciężyć syndrom białego fartucha u dziecka? Dzieci niezależnie od wieku bardzo często boją się lekarzy, personelu medycznego, a także wszelkich placówek medycznych. Wynika to przede wszystkim ze strachu przed nieznanymi osobami i miejscami, a także nierzadko ze złych wspomnień, gdy w przeszłości przeprowadzane były procedury medyczne, które mogły wiązać się z występowaniem bólu np. pobieranie krwi, leczenie zębów, szczepienia itp. By zmniejszyć strach dziecka przed wizytą lekarską, warto je na to przygotować i na kilka dni przed wizytą o tym mówić – zaskoczenie malucha nie jest dobrym sposobem na wybrnięcie z tej sytuacji. Rozmawiając z dzieckiem należy zwrócić uwagę na to, by pokazywać zalety wizyty lub procedur medycznych, czyli np. że dzięki nim jest zdrowe i może bawić się na świeżym powietrzu, albo mając zdrowe ząbki może jeść ulubione owoce lub po przebadaniu wzroku może dokładnie widzieć bohaterów z bajek. Nie można natomiast straszyć dziecka, traktować wizyty jako kary za złe zachowanie lub obwiniać o zachorowanie. Ponadto podczas rozmowy warto pamiętać, że powinna być ona szczera, dlatego też idąc np. na szczepienie, nie można dziecku mówić, że wizyta nie będzie związana z bólem, bo przecież zastrzyk najpewniej trochę zaboli. Bezpośrednio przed wizytą lub procedurami medycznymi należy wyjaśnić dziecku, co za chwilę nastąpi, jak krok po kroku będą przebiegały czynności. Z kolei po wizycie w przychodni warto nagrodzić dziecko, czy to dobrym słowem, czy też niewielkim prezentem. Można także celebrować te chwile i spędzić z dzieckiem miło czas, tak by szybko zapomniało o wizycie lub procedurach medycznych. W przypadkach, gdy dziecko za każdym razem bardzo się boi i nie da się w żaden sposób opanować tej sytuacji, warto rozważyć wizytę domową. Przeczytaj także: Jakie powinno być prawidłowe ciśnienie i tętno u dziecka? Sposoby na syndrom białego fartucha u dorosłych Osoby, u których stwierdza się syndrom białego fartucha mają świadomość, że wynik pomiaru ciśnienia tętniczego w gabinecie będzie poza normą, dlatego też już sama obawa może być przyczyną jego wzrostu. Kluczowe jest zatem, aby jeszcze przed założeniem mankietu ciśnieniomierza zrelaksować się – warto poinformować o zjawisku personel medyczny, by dał odpowiednią ilość czasu na uspokojenie. Czasami w gabinecie można poprosić o „stworzenie atmosfery”, czyli np. włączenie radia lub zaciemnienie okien. Skutecznym sposobem na odprężenie może być także próba przeniesienia się myślami, poza granice gabinetu i przywołanie np. miłych wspomnień. Przed pomiarem ciśnienia efektywne są także ćwiczenia oddechowe lub medytacja, gdyż gwarantują wyciszenie organizmu. Ponadto niektórym osobom pomaga zmiana otoczenia – warto wybrać klinikę, w której personel nosi inne od białych uniformy, w pomieszczeniach nie panuje specyficzny, „medyczny” zapach, nie ma tłoku i kolejek itp. Dziennikarka, redaktorka, copywriter. Publikuje w czasopismach i na portalach o tematyce zdrowotnej i parentingowej. Należy do Stowarzyszenia Dziennikarze dla Zdrowia.
Anna Lewandowska odpowiedziała na często pojawiające się pytanie, dotyczące treningów w czasie ciąży. Dlaczego zaleca się unikania ćwiczeń na plecach? Znamy opinię trenerki.
Często słyszymy, że poród i ciąża to nie choroba, a kobieta w ciąży to nie inkubator. Zgadzam się, szczególnie jeśli to dotyczy ciąży fizjologicznej, w której niczym nie zakłócony rozwój dziecka nie obciąża zbyt mocno zdrowego organizmu matki. Każda jednak kobieta, która jest lub była w ciąży, wie, że jest to stan fizjologiczny, ale uwarunkowany. Ciąża wyklucza forsowny wysiłek fizyczny, tzw. sporty ekstremalne oraz wszystkie rodzaje aktywności związanej ze wstrząsami i upadkami np. jazda na rowerze, jazda na nartach zjazdowych, siłownia, aerobik, jazda konna. Są one bardzo ryzykowne i mogą być niebezpieczne zarówno dla mamy, jak i jej dziecka. Można zamienić te przyjemności na jogę, rower stacjonarny, basen, a nawet niektóre rodzaje tańca. Najczęstszą i ogólnie dostępną formą ruchu jest spacer, który na każdym etapie ciąży poprawi kondycję i sprawi przyjemność mamie i dziecku. W okresie całej ciąży nie powinno się przyjmować żadnych leków, a także ziół bez kontroli lekarza. Wiele z powszechnie znanych ziół i ich mieszanek, stosowanych przewlekle może mieć niekorzystny wpływ na ciążę lub na przykład nasilać mdłości, powodować biegunkę. Niektóre z ziół mogą mieć nawet właściwości poronne. Odradza się w czasie trwania ciąży zażywania przyjemności kąpieli w gorącej wodzie ( tym bardziej korzystania z sauny), a także długiej ekspozycji na promienie słoneczne. Przegrzewanie ciała, szczególnie w pierwszej połowie ciąży, może być niebezpieczne, a później niewskazane. Zbilansowana, różnorodna dieta dla dwojga ( nie w podwójnej ilości lecz jakości), dostarczanie wszystkich składników głównie w postaci naturalnej, jest gwarantem zdrowia i powodzenia ciąży. Niezbędna jest czasem suplementacja, prowadzona pod kontrolą lekarza, a nie na własną rękę. Nie należy także zapominać, że najważniejszym "narządem" w ciąży i porodzie jest nasz mózg. Stan psychiczny i komfort matki w tym okresie jest równie ważny, co czynniki fizyczne i żywieniowe. Dlatego wsparcie i pomoc rodziny oraz przyjaciół zawsze mile widziane.
Rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec przekazał, że w sprawie 33-letniej ciężarnej Doroty, która zmarła w szpitalu w Nowym Targu, doszło do naruszenia praw pacjentki. TVN24 Najnowsze
Z całą pewnością przesądy związane z ciążą są zabawne, o czym wie każda matka. Utarło się bowiem wiele mitów na temat tego niezwykłego okresu w życiu kobiety. Przykładowymi przesądami związanymi z ciążą są chociażby niepatrzenie na księżyc (urodzenie łysego dziecka) czy też nienoszenie naszyjników (dziecko zaplącze się w pępowinę. Wiele z tych zabobonów nijak ma się chociażby najmniejszym stopniu do prawdy i są wręcz absurdalne. Czas poznać kilka z nich, aby nie powielać mitów ani też nie straszyć nimi przyszłych matek. Przesądy i zabobony związane z ciążą, w które nie powinnaś wierzyć Obecnie nadal można usłyszeć wiele przesądów związanych z ciążą, jednakże nie są to żadne dobre rady ani też przestrogi, które warto brać pod uwagę. Są to zwykłe zabobony, z których można się jedynie śmiać. Wiele z nich jest nie tylko zabawnych, ale wręcz absurdalnych. Skąd się wzięły te liczne przesądy? Ich głównym źródłem były wsie, a zostały one rozpowszechnione przez babcie. Jako, że były często powtarzane, w głowach przyszłych matek mógł pojawić się niepotrzebnie niepokój. Takie zabobony wynikają jednak z niewiedzy i braku właściwej opieki medycznej. Z rzeczywistości mają one jednak niewiele wspólnego. Jako, że kilkadziesiąt lat temu śmiertelność wśród noworodków była bardzo duża, kobiety w obawie przed urodzeniem martwego czy chorego dziecka wolały dmuchać na zimne i stosować się do rad babek i ciotek. Nie znały one bowiem innych sposobów. Jednym z przesądów było wierzenie, że jeśli kobieta promienieje w ciąży, to urodzi chłopca, a jak wygląda niekorzystnie, to dziewczynkę. Uważano bowiem, że kobiece płody kradną matkom ich urodę. O tym, że urodzi się dziewczynka, miało świadczyć także pojawienie się na twarzy ciężarnej piegów. To samo w przypadku opadniętego brzucha w ciąży. Jeśli z kolei brzuch był okrągły, to zwiastowało to narodziny chłopca. Zabawnym zabobonem jest także to, że jedzenie truskawek w ciąży przyczyni się do wystąpienia u dziecka znamion truskawkowych. Kolejnym absurdem było wierzenie, że jeśli ciężarna się przestraszy/oparzy i dotknie swojego ciała, to w tym miejscu dziecko będzie miało znamię. Noszenie przez przyszłą matkę łańcuszka, korali czy apaszki na szyi przyczyni się do tego, że dziecko owinie się pępowiną i udusi. Ciekawym zabobonem jest ten związany z leworęcznością dziecka w przypadku martwiącej się ciężarnej. Twierdzono również, że przyszła mama nie może dzielić się posiłkiem, gdyż przez to zabraknie jej pokarmu dla dziecka. Nie wolno było także niczego dziecku kupować zanim się nie urodzi, gdyż spowodowałoby to nieszczęście. Jest także przesąd mówiący o tym, że kobieta mająca często zgagę w ciąży czy też przytulająca kudłatego psa urodzi nadmiernie owłosione dziecko. Jeśli z kolei ciężarna będzie się depilowała, to dziecko będzie łyse. Nie można było również w ciąży obcinać ani też farbować włosów, gdyż groziło to urodzeniem niezbyt mądrego dziecka, a po farbowaniu rudego. Patrzenie na niezbyt urodziwych ludzi w ciąży groziło z kolei urodzeniem nieładnego dziecka. Artykuł przygotowany przy współpracy z czytelniczką, która zechciała podzielić się tu swoimi przemyśleniami
Słowa posłanki Katarzyny Kotuli (Lewica), która obwiniła lekarzy za śmierć ciężarnej 33-latki w szpitalu w Nowym Targu, wywołały poruszenie wśród medyków. Do oświadczenia posłanki odniosła się m.in Naczelna Rada Lekarska, która podkreśla, że wydawanie wyroków przed wynikami postępowania wyjaśniającego i formułowanie krzywdzących uogólnień na temat całego
Potencjalne zagrożenia podczas pracy ze zwierzętami. Utworzono: 17 listopad 2022. Odsłony: 355. Zasady bezpiecznej obsługi zwierząt przez rolnika są często lekceważone, a możliwości wystąpienia wypadku wynikającego z pracy ze zwierzętami są minimalizowane. W ciągu roku w Polsce dochodzi do wielu wypadków z obsługą zwierząt.
Dlaczego nie warto straszyć dzieci świętym Mikołajem?! Domowy Doradca · December 2, 2022 · December 2, 2022 ·
\n dlaczego nie wolno straszyć ciężarnej
To oczywiście nie oznacza, że mamy nie reagować, gdy dziecko sprawdza, jak działają palniki w kuchence lub staje się zbyt pobudzone i zaczyna szaleć, nie zwracając uwagi na kanty szafek. Jednak zamiast komunikatu nie wolno, bo…(tutaj miejsce na szczegółowy opis przerażających konsekwencji), można inaczej.
Reguła Naegelego zakłada, że wszystkie miesiące trwają trochę ponad 30 dni. Wynika to z prostego obliczenia: 365/12=30,416. Wzór na obliczenie terminu porodu dobrze się sprawdza w przypadku większości kobiet, ale nie jest wystarczająco precyzyjny, gdy data ostatniej miesiączki wypadała w maju. W takim przypadku od wyliczonej ze
6J8gvj.